OD ŚWINKI W CHLEWIKU DO PASZTETU cz. II

tutaj część I

Uczta ze świeżynką i świeżutką wątróbką niestety nie może trwać wieczność i mimo zmęczenia oraz błogostanu po spożyciu tych smakołyków „trzeba” wrócić do dalszych prac, a jest ich naprawdę dużo.

Najpierw podział podrobów i gorszych kawałków mięsa – trzeba zdecydować co i w jakiej części wyląduje w pasztecie, kaszance czy salcesonie – w tym moja mama jest niezastąpiona. Krojenie i mielenie mięsa na kiełbasy, wykrawanie kawałków do peklowania i pakowanie pozostałego, poporcjowanego mięsa do woreczków, które zostanie zamrożone.

GALARETA

W pierwszej kolejności wybierany jest wielki garnek i nastawia się elementy do przygotowania galarety. Nóżki i głowa muszą gotować się bardzo długo. Potem oddziela się mięso od kości – tę czynność pamiętam z dzieciństwa i właśnie ona najbardziej kojarzyła mi się ze świniobiciem.

SALCESON

W całości przygotowany przez moją mamę, sama wybrała wszystkie kawałki, które potem zapakowaliśmy i zaszyliśmy w wyczyszczonym żołądku. Salceson należy sparzyć, obciążyć i wystudzić.

PASZTET

Na pasztet wędrują dość tłuste kawałki mięsa i trochę wątróbki: mięso ugotowane, wątróbka sparzona, a potem wszystko mielone. Porządnie doprawiona masa pakowana jest w słoiczki i pasteryzowana. Część masy można od razu upiec w foremce.

KIEŁBASA

Naszą przygotowaliśmy z dwóch rodzajów mięsa, to kiełbasa wieprzowo-wołowa. Ładniejsze kawałki kroiliśmy w niewielkie kawałki – tutaj zasłużyła się szczególnie moja bratanica. Monika z niesamowitą cierpliwością kroiła, i kroiła, i kroiła. Gorsze kawałki przepuściliśmy przez maszynkę – mój brat był mistrzem tej ceremonii – nie obyło się bez strat (hihi). Mięso należy doprawić i naprawdę długo mieszać – im dłużej wyrabiane tym kiełbasa bardziej zyska. Masę mięsną podzieliliśmy na pół, jedną z nich doprawiliśmy dużą porcją czosnku niedźwiedziowego.

Przygotowane kiełbasy powinny lekko obeschnąć, potem lądują w wędzarni. Ja swoje po przywiezieniu do domu upiekłam w rękawie foliowym.

PRZYGOTOWANIE KASZANKI

Z kawałkami wątróbki, kaszą jęczmienną i gryczaną. Napełnione jelita, wiąże się. Potem wystarczy sparzyć i naprawdę nie trzeba nic więcej – ostatnie zdjęcie to właśnie kaszanka sparzona, wyjęta z wody – niesamowita, nieprawdaż?

I teraz hit…

KISZKA ZIEMNIACZANA

To było danie, które musiałoby być przygotowane podczas każdego świniobicia. Nikt chyba nie mógłby sobie wyobrazić, że mogłoby jej zabraknąć.

Niby nic nadzwyczajnego, tarte ziemniaki, trochę skwarek wszystko upieczone w dokładnie oczyszczonym grubym jelicie. Z powodu wysokiego indeksu glikemicznego nie jadam ziemniaków, raczej pilnuję aby nie jeść produktów, które mają wysoki cholesterol. Tutaj nie byłam w stanie się opanować. Nawet teraz, kiedy piszę te słowa dostaję ślinotoku…

No i tyle – świnka została przerobiona, częściowo zjedzona…

Jeszcze chciałabym wspomnieć o miejscu, które przed świniobiciem odwiedziłam pierwszy raz – to ŻUK-POL Zakład Handlowo-Usługowy. Firma ta prowadzi sprzedaż hurtową oraz detaliczną praktycznie wszystkich produktów niezbędnych w przygotowaniu domowych wędlin (jelita, siatki, osłonki). Wiem, że będzie to stały punkt moich zakupów. Nie tylko związanych z przerobem mięsa, bo w sprzedaży mają różnego rodzaju przyprawy, kasze oraz mąki. Najważniejsza jest jednak atmosfera i olbrzymia życzliwość osób tam pracujących. Mimo naprawdę dużej ilości klientów bardzo chętnie odpowiadają na pytania i doradzają. Polecam miejsce wszystkim mieszkającym w okolicach Wrocławia.

Zobacz także...

Jeden komentarz

Zostaw komentarz